Przepisy umożliwiające pozostawienie prawa jazdy w domu obowiązują od grudnia 2020 roku, ale okazuje się, że brak dokumentu w razie kontroli policji, może drogo kosztować. Dlaczego?
Problem powstał z powodu pewnych rozbieżności pomiędzy CEPIK 1.0 a CEPIK 2.0 a konkretnie bazą centralną a bazami powiatów. Finalnie może okazać się, że w dostępnych dla policji danych będzie brakować kluczowych danych kierowcy. Jakich? Na przykład o posiadanej kategorii prawa jazdy.

Jednocześnie policja nie ma możliwości ustalenia stanu faktycznego. Dla funkcjonariusza obowiązujące są dane wyświetlane przez system, a nie zapewnienia kierowcy, że on prawa jazdy kategorii A przecież ma! Ta kuriozalna sytuacja może prowadzić do decyzji o odholowaniu pojazdu na parking depozytowy, co oczywiście jest płatne, podobnie jak każdy dzień postoju pojazdu na parkingu policyjnym.
Pod koniec stycznia grupa posłów złożyła interpelację w tej sprawie do Prezesa Rady Ministrów. Posłowie mieli również zastrzeżenia do aplikacji Obywatel, m.in. poziomu jej zabezpieczeń, czy też iluzorycznej pomocy technicznej w razie problemów z programem.
Co prawda Marek Zagórski, wcześniej Minister Cyfryzacji a obecnie Sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, nie wyklucza uznawania roszczeń obywateli, gdyby zdarzyło się, że pojazd zostanie odholowany z powodu błędnych danych w CEK, to jednak sugeruje sprawdzenie swoich danych w aplikacji mObywatel, a gdyby okazało się, ze są niezaktualizowane lub błędne, zabieranie prawa jazdy ze sobą…
O poprawność danych musi zatem zatroszczyć się obywatel, a dla świętego spokoju, powinien zabrać prawo jazdy ze sobą. Ale chyba nie na tym miała polegać obowiązująca od 5 grudnia zmiana przepisów?