SFM Saxxx MadAss E to niezbyt udana nazwa skutera elektrycznego, który wydaj się pełen sprzeczności. Pierwszą, której trudno nie dostrzec, jest pokaźny kufer na bagaże zamocowany w ramie, pomiędzy kołami.

Nawet mino tego, że przedni błotnik jest dość długi, zapewne podczas deszczu cały kufer zostanie zafajdany wszystkim, co wypadnie spod przedniego koła. Ciekawa sprawa, jeśli ktoś bardzo lubi walczyć z brudem.
SFM Saxxx MadAss E ma też plusy. Na rynku jest niewiele konstrukcji wyposażonych w silnik, nawet elektryczny, który można spakować do niewielkich rozmiarów. MadAss E jest niemal jak transformers. Złożyć można przedni widelec, całą tylną sekcję i osobno siedzisko, oraz kierownicę. Podobno nie nastręcza to trudności nawet dziecku.

Jeszcze jeden plus MadAss E (swoją drogą, nazwać motocykl „szalona dupa” – trzeba mieć odwagę) to możliwość zabrania na przejażdżkę pasażera. Biała część siedziska tylko udaje plastik, w rzeczywistości to część kanapy.
Napęd elektryka znajduje się z tyłu. Jednostka o mocy 1500W pomoże rozpędzić MadAss do szalonej prędkości 25 km/h lub 45 km/h, w zależności od tego, czy klient wybierze wariant 48V, 20 Ah i 960 Wh (watogodzin) lub 48V, 20 Ah 1344 Wh litowo-jonowego akumulatora.

Zasięg na pełnym naładowaniu wynosi od 50 do 60 km, zaś czas potrzebny do napełnienia baterii, około 6-7 godzin. 14 calowe koła wyposażone są w tarczowy hamulec z przodu i bęben z tyłu. MadAss E waży 48 kilogramów, czyli mniej więcej tyle ile worek cementu. To trochę dużo żeby taszczyć go na plecach, ale dla chcącego nic trudnego, prawda?
SFM Saxxx MadAss E kosztuje 3 000 euro, czyli ok. 13 200 zł. Niemało w przypadku elektrycznego składaka, który jedzie z prędkością roweru, ale z drugiej strony wydaje się, że ten jednoślad mógłby całkiem sprawnie pokonywać zakorkowane arterie miasta.

Źródło: autoevolution.com